Wystarczyła sekunda nieuwagi, by BMW R 1250 GS dosłownie zjechał w przepaść. Powód? Kierowca zerknął przez ramię, by sprawdzić, czy buty przypięte do kufra wciąż tam są. Motocyklista wyszedł bez szwanku – ale jego historia to gotowa lekcja z uważności.
Ta zasada znana jest każdemu motocykliście – jedziesz tam, gdzie patrzysz. Nie chodzi tu o filozofię, tylko o czystą biomechanikę. Motocykl podąża za wzrokiem – głowa się odwraca, ciało idzie za nią, a za ciałem… kilkaset kilogramów maszyny. Parafrazując Nietzschego „kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie”.
Sekunda nieuwagi, tysiące złotych szkód
W omawianym przypadku wszystko szło dobrze – aż do momentu, gdy kierowca zerknął za siebie. Chciał sprawdzić, czy suszące się buty motocyklowe wciąż są przymocowane do kufra. W tej jednej chwili tor jazdy zmienił się tak, iż motocykl zahaczył o skraj ścieżki i zjechał w dół. Na szczęście – bez tragedii. Ale przecież nikt nie planuje wypadku. On się po prostu zdarza, kiedy „tylko na chwilę” przestajesz być tu i teraz.
Uważność jako klucz do przetrwania
Uważność nie jest coachingowym sloganem, tylko podstawową umiejętnością każdego motocyklisty. W trudnym terenie nie ma miejsca na rozproszenia – żadnego poprawiania rękawic, żadnego sprawdzania butów na kufrze. Masz być tu. I patrzeć dokładnie tam, gdzie chcesz jechać.
Na koniec: nie odwracaj głowy, jeżeli nie chcesz odwrócić kierunku jazdy
Motocykl wybacza wiele – ale nie to, iż go opuścisz wzrokiem. Historia z amazońskiej dżungli to nie przestroga przed podróżami, ale przypomnienie: uważność to nie opcja. To warunek dojazdu do celu.