Śmierć w Modelu S. Autopilot Tesli znów na ławie oskarżonych, kolejny tragiczny wypadek i pytania które pozostają bez odpowiedzi? 14 września 2024 roku w Woodbridge Township, w stanie New Jersey, doszło do wypadku, który wstrząsnął nie tylko opinią publiczną, ale też całym przemysłem motoryzacyjnym.

Fot. Warszawa w Pigułce
Tesla Model S, należąca do rodziny Dryermanów, wypadła z drogi, uderzyła w znak, barierkę ochronną i ostatecznie w betonową podporę wiaduktu. Zginęły trzy osoby.
Pojazd korzystał z systemu wspomagania jazdy, powszechnie znanego jako autopilot. Według ustaleń prawników reprezentujących rodzinę ofiar, system nie zareagował na zagrożenie. W pozwie, który właśnie wpłynął do sądu, padają mocne oskarżenia: Tesla miała zignorować konieczność wyposażenia pojazdu w skuteczny system awaryjnego hamowania. Firma nie ostrzegła też kierowcy, iż technologia nie gwarantuje bezpiecznej jazdy bez nadzoru.
„Technologia, która zawiodła”
W dokumentach sądowych czytamy, iż Tesla „zachęcała kierowców do nadmiernego zaufania” wobec technologii, która w rzeczywistości nie radzi sobie z podstawowymi sytuacjami drogowymi. Systemy ADAS, choć reklamowane jako przełomowe, mają wciąż działać w sposób niepełny i nieprzewidywalny. Według pełnomocników rodziny Dryermanów, producent wiedział o tych ograniczeniach, ale nie informował o nich wprost.
To nie jest odosobniony przypadek. W Stanach Zjednoczonych toczy się w tej chwili ponad 40 niezależnych dochodzeń w sprawie wypadków z udziałem samochodów Tesli wyposażonych w autopilota. W tych zdarzeniach zginęły łącznie 23 osoby.
Kwestia odpowiedzialności w erze autonomii
Tesla już wcześniej wycofała ponad dwa miliony aut, by zaktualizować oprogramowanie wspomagające jazdę. Władze federalne prowadzą także własne analizy działania systemów ADAS. Jednak sprawa z New Jersey może okazać się przełomowa – nie tylko ze względu na tragedię, ale też charakter zarzutów. Tym razem nie chodzi wyłącznie o działanie maszyny, ale o sposób, w jaki producent przedstawiał jej możliwości.
W tle sprawy rozgrywa się szerszy konflikt o definicję odpowiedzialności w świecie, gdzie granice między kierowcą a technologią są coraz mniej wyraźne. Czy zawiódł człowiek, czy maszyna? A może system, który pozwolił na ich współistnienie bez jasnych zasad?
Lawina pozwów, rosnące napięcie
Wypadek Dryermanów dołącza do rosnącej listy przypadków, w których autopilot Tesli staje się centralnym punktem sporów sądowych. W sądach piętrzą się pozwy zbiorowe. Pojawiają się głosy, iż konieczna będzie zmiana przepisów – zarówno w USA, jak i w Unii Europejskiej. Niektóre firmy technologiczne i ubezpieczeniowe już teraz ostrzegają, iż obecna praktyka rynkowa może prowadzić do dalszych ofiar.
Technologia, która miała zrewolucjonizować transport, trafia pod coraz ostrzejszą lupę. Czy Tesla przekroczyła granicę między innowacją a iluzją bezpieczeństwa? Czy marketing wygrał z odpowiedzialnością?
Śmierć trzech osób w New Jersey może zmienić sposób, w jaki świat patrzy na autonomiczną jazdę. Nie jako obietnicę przyszłości, ale jako problem, który trzeba rozwiązać tu i teraz. W przeciwnym razie każda kolejna tragedia może okazać się nie błędem, ale powtórzeniem.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl